Rzecznik ZUS Rzecznik ZUS
811
BLOG

Żeby polubić ZUS trzeba go zrozumieć

Rzecznik ZUS Rzecznik ZUS Rozmaitości Obserwuj notkę 33

54 proc. Polaków uważa, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych działa źle – wynika ze styczniowego sondażu Centrum Badania Opinii Społecznej. Dobrą opinię o ZUS ma 22 proc. badanych, zaś co czwarty nie ma zdania na ten temat. Wyniki odnotowało kilka kolorowych gazet i portali internetowych. Żadna z redakcji nie zauważyła jednak, że od kilku miesięcy ocena ZUS stale się poprawia.

Wystarczy sprawdzić w gazetowych archiwach, albo zapytać Googla. W październiku – kiedy CBOS rozpoczął stałe monitorowanie opinii o ZUS – odsetek negatywnych odpowiedzi wynosił 62 proc. W listopadzie spadł do 57, a w grudniu do 56 proc. i nadal się zmniejsza. Liczba osób dobrze oceniających pracę Zakładu utrzymuje się na stałym poziomie w przedziale 20-22 proc. Rośnie natomiast liczba niezdecydowanych – o ile cztery miesiące temu odpowiedź „trudno powiedzieć” wybierało 18 proc. badanych, to obecnie jest ich blisko 25 proc. co pozwala mieć nadzieję, że coraz więcej osób może być skłonnych do zmiany swojej opinii na pozytywną.

Oczywiście 54 proc. ocen „złych” i „zdecydowanie złych” to wciąż za dużo. Dlaczego Polacy tak negatywnie oceniają ZUS? Kilka przyczyn łatwo zdiagnozować.

Pierwszym i bodaj najważniejszym powodem jest powszechna niewiedza na temat ubezpieczeń społecznych w ogóle i roli Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w systemie ubezpieczeniowym. Przeciętny Polak nie ma zielonego pojęcia, czym naprawdę jest ubezpieczenie, dlaczego trzeba płacić składki i jakie świadczenia otrzymuje się w zamian. Nie wie, bo nie ma się tego skąd dowiedzieć. Choć to kluczowa sprawa w życiu każdego człowieka, bo od decyzji podejmowanych w trakcie kariery zawodowej zależy np. wysokość naszej przyszłej emerytury, w Polsce nie wyjaśnia się tego dzieciom w szkołach, nie piszą o tym gazety, a telewizja woli tańce na lodzie. Efekt, to m.in. pretensje kierowane pod adresem ZUS za całe zło tego świata.

Ocenia się nas po pozorach i wytyka palcami mityczne „pałace”, bez jakiejkolwiek refleksji na temat skali w jakiej działa ZUS i liczby zadań, które wykonuje. Powszechnie myli się Zakład Ubezpieczeń Społecznych z Funduszem Ubezpieczeń Społecznych. Deficyt w FUS utożsamiany jest z „bankructwem ZUS-u” a wydatki na działalność Zakładu zestawia z wysokością świadczeń z FUS, choć jedno z drugim nie ma nic wspólnego.

Dość powszechnie obwiniani jesteśmy też za… błędy popełnione przez samych klientów. Jakże często zdarza się, że ktoś przez całe życie woli „na czarno” dostawać kilka groszy więcej bez odprowadzania składek, a po wypadku w pracy zgłasza się w ZUS po „należną” rentę. Kiedy odmawiamy, nazywa się nas „złodziejami”, albo w najlepszym wypadku „urzędasami bez serca”.

To zresztą – jak sądzę – szerszy problem, z którym borykają się bodaj wszystkie instytucje publiczne. Wielu obywateli najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, że wolność dokonywania życiowych wyborów, którą wywalczyliśmy sobie w 1989 r. niesie ze sobą konieczność ponoszenia odpowiedzialności za te wybory. Wiele osób woli przerzucać tą odpowiedzialność na instytucje państwa i w nich szukać winy swoich krzywd, zamiast szczerze uderzyć się w pierś i przyznać „to ja zawaliłem”.

Niestety, zjawisko to rozpowszechnia się w zastraszającym tempie. W dużej mierze winne są temu bulwarowe media, które w pogoni za zyskiem utwierdzają obywateli w przekonaniu, że państwo ze swoimi instytucjami jest wcieleniem zła i nie można spodziewać się po nim niczego dobrego.

Prasa brukowa i tzw. programy interwencyjne w telewizji niemal codziennie dostarczają dowodów na tezę, że ZUS celowo krzywdzi biednych i schorowanych ludzi odmawiając im renty, albo wypłacając głodowe emerytury. Reporterzy skupiają się na łzach bohatera i rozpaczy jego bliskich i linczują instytucję, która „śmie ich tak traktować”. W głowach odbiorców kodowany jest mit, że ZUS ma obowiązek wypłacania świadczeń każdej osobie poszkodowanej przez los, a jeśli odmawia, to trzeba postraszyć telewizją, która przyjedzie i „rozjedzie go jak walec”.

Czy komuś przyjdzie kiedyś do głowy myśl, że takie podejście działa na niekorzyść tych wszystkich biednych ludzi, których się rzekomo broni? I że jest jawnym wzywaniem do anarchii i podważania obowiązującego w Polsce prawa?

Wizerunek Zakładu w oczywisty sposób cierpi z powodu takiej polityki. Każdy tego typu materiał jest kolejnym puzzlem w układance „złych legend” powtarzanych z ust do ust, z którymi nie sposób walczyć. Media nie dają szansy zaistnieć antytezie i nie chcą przyjąć do wiadomości, że ZUS musi wykonywać przepisy uchwalone przez parlament i nie może przyznać renty osobie, która nie spełnia ustawowych warunków; że siedziby oddziałów ZUS nie powstają kosztem emerytur i że trzeba się najpierw ubezpieczyć, żeby później myśleć o świadczeniach.

A nie chodzi przecież o to, by wychwalać ZUS. Potrzebna jest rzetelna edukacja społeczeństwa na temat roli ubezpieczeń społecznych w życiu i uświadamianie potrzeby podejmowania właściwych decyzji w odpowiednim czasie oraz tłumaczenie konsekwencji wynikających z zaniechania aktywności na tym polu. Ludzie muszą uwierzyć, że ubezpieczanie się ma sens i zacząć dbać o właściwe wypełnianie obowiązków ubezpieczeniowych, a więc na przykład opłacać składki wtedy gdy są zdrowi i zdolni do pracy, by korzystać z nich wówczas kiedy zachorują. Muszą zacząć myśleć o tym, że ich przyszła emerytura zależy wyłącznie od nich samych i im więcej odłożą pieniędzy (nie tylko w ZUS czy w OFE, ale też w III filarze), tym więcej później dostaną. Im lepiej wszyscy to zrozumiemy, tym łatwiej nam będzie w tym systemie funkcjonować.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości