Rzecznik ZUS Rzecznik ZUS
5575
BLOG

Dlaczego ubezpieczenia społeczne są obowiązkowe

Rzecznik ZUS Rzecznik ZUS Gospodarka Obserwuj notkę 17

Nie trzeba się specjalnie wysilać, żeby znaleźć w Internecie błyskotliwy wywód dowodzący ekonomicznej przewagi wydatków na piwo nad obowiązkowe składki „na ZUS”. W dużym skrócie mówiąc przewaga piwa ma polegać na wymiernie wyższej przyjemności związanej z ponoszeniem jego kosztów, zaś prowadzenie racjonalnej gospodarki opróżnionymi butelkami umożliwia – zdaniem anonimowego autora wywodu – zgromadzenie znacznie większych zasobów pieniężnych na starość w porównaniu do zasobów gromadzonych drogą przymusu przez ZUS.

Pomijając humorystyczny aspekt tego wywodu, warto zwrócić uwagę na filozoficzną istotę problemu, która legła u jego podstaw. W sensie largo – jak sądzę – jest nią pytanie o wolność człowieka w kształtowaniu swojej przyszłości, a rozumując w węższym zakresie - pytanie o to dlaczego składki na ubezpieczenia społeczne są obowiązkowe. To drugie pytanie spędza sen z powiek licznym publicystom, którzy doszukują się tu jakiegoś głęboko ukrytego „spisku”, albo przynajmniej „usankcjonowanego prawem złodziejstwa”. Tymczasem odpowiedź jest prostsza, niż się wszystkim wydaje.

Otóż społeczeństwo, rozumiane jako zbiór wszystkich obywateli, narażone jest na działanie pewnych przewidywalnych rodzajów niebezpieczeństw, czy dolegliwości, które mogą się nam w życiu przydarzyć. Może to być np. choroba, wypadek, czy starość. W sytuacji, w której wszyscy tworzymy pewną „wspólnotę ryzyka” naturalnym zachowaniem jest podejmowanie wspólnych działań w celu oddalenia prawdopodobieństwa wystąpienia tego ryzyka, lub - gdy już coś złego się przydarzy – współdziałanie w celu łagodzenia skutków. Potencjał i siła takiej wspólnoty jest oczywiście większa niż suma indywidualnych wysiłków jej członków. Im więcej osób tworzy wspólnotę i dźwiga na swych barkach ciężar ryzyka, tym mniejszy jest zwykle indywidualny wysiłek.

Proszę spojrzeć na to tak: na budowę muru obronnego wokół jednego domu, jego właściciel musi wydać cały majątek. Ale udział właściciela domu w kosztach budowy muru wokół całego miasta będzie niewielki, bądź wręcz symboliczny. A zatem dzięki temu, że składki płacimy wszyscy, mogą one być stosunkowo niskie - nawet jeśli niektórym wydają się poważnym obciążeniem (proszę pomyśleć ile trzeba byłoby płacić, gdyby nie istniał ten system).

Podstawą działania wspólnoty jest zasada solidarności, którą można streścić tak: wszyscy solidarnie płacimy składki z pełną świadomością, że świadczenia dostają tylko niektórzy - ci, którym przytrafiło się nieszczęście. Nikt nie wie, co go czeka w życiu i dlatego wszyscy mamy takie samo prawo oczekiwać wsparcia w razie potrzeby. 

Oczywiście członkowie wspólnoty mają nierówną zdolność dźwigania ciężaru niebezpieczeństwa, w niejednakowym również stopniu są podatni na ryzyko i jego skutki. Jedni płacą przez całe życie i nigdy nie chorują, a inni niemal bez przerwy czerpią ze wspólnej kasy. Jednak na tym właśnie polega istota instytucji ubezpieczeń w ogóle, a ubezpieczeń społecznych w szczególności: płacimy solidarnie wszyscy i nie wiemy kto i kiedy skorzysta ze zgromadzonego w ten sposób kapitału. A dzięki temu, że składki opłacane są powszechnie, wszyscy mamy równy dostęp do jednakowych (w sensie produktów, nie kwot) świadczeń.

Obowiązek ubezpieczania się na wypadek niezdolności do pracy lub starości jest także wyrazem pewnej filozofii funkcjonowania państwa. Twórca współczesnego systemu zabezpieczenia społecznego, kanclerz II Rzeszy, Otto Bismarck, podjął się organizacji instytucji powszechnego i obowiązkowego ubezpieczenia społecznego z doraźnych powodów politycznych. Chciał odebrać w ten sposób popularność rosnącym w siłę socjalistom, którzy upominali się o prawa robotników ulegających wypadkom w fabrykach.

Aby jednak nie sięgać do państwowej kasy, kanclerz postanowił przerzucić ciężar odpowiedzialności za losy poszkodowanych na właścicieli fabryk i samych robotników. Obłożenie obowiązkową składką każdej wypłaty szybko przyniosło wymierne efekty: w fabrykach poprawiło się bezpieczeństwo pracy, robotnicy zyskali realną ochronę i zabezpieczenie środków do życia na wypadek niezdolności do pracy, a państwo zyskało wolne środki na rozwój.

Dziś – z ponad stuletniej perspektywy - wiemy już, że to zupełnie normalne zjawisko. Tak się zwykle dzieje, że tam, gdzie dobrze funkcjonuje system obowiązkowych ubezpieczeń społecznych, państwo uznawane jest za dobrze zorganizowane i „wydolne” a poziom życia społeczeństwa jest przeciętnie wyższy. W krajach europejskich, które są pod tym względem wzorcowe, warstwa biedoty obejmuje niewielką grupę obywateli i praktycznie nikt nie jest zostawiony na pastwę losu. Dotyczy to także naszego kraju. Bo co by o poziomie życia Polaków nie powiedzieć, to slumsów na przedmieściach miast jednak nie mamy, a żebracy na ulicach to wciąż raczej wyjątek niż codzienny widok.

Oczywiście konieczność opłacania tzw. daniny publicznej – nawet jeśli daje to tak pozytywne skutki - jest w społeczeństwie zwykle mało popularna. I trudno się temu dziwić. O ile w przypadku prostej wymiany handlowej w zamian za zapłatę otrzymuje się zwykle konkretny towar lub usługę, o tyle płacąc podatki lub składki, do ręki de facto nic nie dostajemy. Kupujemy jedynie abstrakt w postaci np. bezpieczeństwa publicznego, albo dostępu do bezpłatnej edukacji, a od ZUS - prawo do świadczeń. Na prezent taki „towar” się nie nada – nie da się go zapakować w papier i owinąć wstążką. Ale bez niego trudno sobie wyobrazić nasze codzienne życie. W przeciwieństwie do piwa.

Zapraszam do dyskusji na ten temat również na mój blog na Blipie: http://zus.blip.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka